Anime Yaoi.

Wszystko o yaoi z anime ;)

Ogłoszenie

Rejestrujcie się, udzielajcie, budujcie z nami to forum! Każda pomoc mile widziana.

#1 2011-01-17 22:05:18

 Nojka

Administrator

Skąd: Głogów
Zarejestrowany: 2010-10-12
Posty: 34
Punktów :   
WWW

Miłe, niekoniecznie idealne

Parring: SasuNaru
Beta: Akari
Raiting: +18
Ostrzeżenia: Dosyć pluszowe.
Długość: Miniaturka.

- Że też musieliśmy dostać to zadanie akurat w tym miesiącu... - westchnął Naruto, przez co z jego ust uciekła mała, biała chmurka, wywołana przez zimno. Zadrżał i skulił się w sobie, naciągając mocniej czapkę na uszy. Był grudzień, bardzo mroźny grudzień... Drużyna siódma wracała właśnie z misji, jednak do Konohy było jeszcze daleko, a minusowa temperatura na pewno nie pomagała całej grupie. Sai i Sakura stali gdzieś z boku trzęsąc się z zimna, blondyn przytupywał w miejscu, co rusz chuchając na zmarznięte dłonie.
- Cóż... w tym wypadku macie rację. - Kakashi owinął się szczelniej czarnym szalikiem, który zasłaniał mu twarz zamiast maski. Przez ten gruby materiał ledwo było słychać jego głos. - Poszukamy jakiegoś schronienia, bo tak daleko nie zajdziemy.
- Cooo? Jak to? Ale przecież jutro Wigilia! - jęknęła różowowłosa, chowając dłonie do kieszeni.
- Wiem. Będziemy musieli spędzić ją razem - westchnął mężczyzna, patrząc na nią ostrzegawczo jednym widocznym okiem. Posłusznie opuściła głowę i pokiwała nią w milczeniu.
Ani dla Saia, ani dla Naruto nie było to takie złe. Normalnie święta spędziliby samotnie - nie mieli przecież żadnej bliższej ani dalszej rodziny. Teraz mieli okazję przeżyć ten czas z przyjaciółmi, a na tę myśl blondyn poczuł przyjemne ciepło. Pierwsze święta, których nie spędzi całkiem sam!
Z zamkniętymi oczami próbowali iść. Śnieg nieprzyjemnie osiadał na ubraniach i skórze, drażniąc całą grupę. Kakashi zatrzymał się i otworzył oko, rozglądając się.
- Tam jest jakiś dom, chodźcie, może nas wpuszczą - krzyknął, ponieważ wiatr głośno huczał i żeby cokolwiek usłyszeć - trzeba było mówić podniesionym tonem. Reszta tylko kiwnęła głową potwierdzająco.
Mimo, że wydawało się, że to niedaleko - dojście do celu zajęło im godzinę. Szczękając zębami blondyn zapukał głośno.
Żadnej reakcji.
Sai podszedł do okna i zajrzał przez nie do środka.
- Tu nikogo nie ma, wszystko zakurzone, dom wygląda na opuszczony! - krzyknął do reszty.
- Nie ma się co bawić, rozwalmy te drzwi! - Naruto już przyszykował się do ciosu, ale Sakura powstrzymała go w ostatniej chwili.
- Głupku! Patrz! - syknęła, otwierając je bez najmniejszego problemu. Chłopak roześmiał się zakłopotany.
- No... tak...
- A mogło by się wydawać, że już dorosłeś - westchnęła i weszła do środka. Nie było tu jakoś specjalnie ciepło i przyjemnie, ale przynajmniej nie wiało i śnieg nie padał. Poza tym, był też kominek - jeżeli jakimś cudem uda im się nazbierać drewna, to jutro może tu być nawet przyjemnie.
Pomieszczenie nie było zniszczone, wydawało się, jakby właściciel wyszedł na chwilę i już nie wrócił. Mogło się tak zdarzyć. Dwa fotele stały naprzeciw siebie, między nimi kanapa - wszystko w odcieniu czerwonego wina, chociaż każdy kolor był trochę wyblakły ze względu na brud. Cały dom miał jeszcze piętro z dwoma pokojami sypialnymi, kuchnię i łazienkę.
- No no, jakie luksusy... - Zagwizdał Kakashi z uznaniem, przechadzając się spokojnie. Zdjął już grubą, puchową kurtkę i przewiesił ją przez oparcie krzesła.
- Też mi luksus - prychnął niebieskooki, ale mimo wszystko był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Zdjął niepotrzebne ubrania, zostawiając jednak grubą bluzę. Nie rozgrzał się jeszcze do tego stopnia, żeby pozostawać tylko w krótkim t-shircie.
- Trzeba będzie tu posprzątać. Odpocznijcie trochę, za godzinę zabieramy się za porządki.
- Coo? - jęknęli jednocześnie Naruto i Sakura. Sai wyglądał za okno, opierając się łokciami o szeroki parapet.
- Chcecie mieć jutro przyjemną Wigilię, musicie popracować dzisiaj. - Wzruszył ramionami, znów się ubierając.
- Gdzie idziesz w taki mróz Kakashi-sensei? - Sakura popatrzyła na niego zdumiona.
- Drewno - odpowiedział jej. - Powinienem szybko wrócić. Mam taką nadzieję. O ile nie zamarznę gdzieś tam, daleko... - Uśmiechnął się, ale nikt nie mógł tego zauważyć przez szal. - No, to bywajcie. - Wykonał kilka pieczęci i zniknął za białą chmurą.
Naruto w międzyczasie zdążył przeszukać kilka szafek i jedną, większą szafę. Wyciągnął koce i położył na kanapie, zadowolony otrzepując ręce.
- Faktycznie, przydałoby się tu posprzątać... - Zakasłał, kiedy kurz zawirował w powietrzu.
- Lepiej będzie zrobić to teraz. Później będziemy mieli spokój - wtrącił Sai, zeskakując z parapetu, na którym siedział.
- Taaak, bierzmy się do roboty! Wcale nie jestem zmęczony! - Naruto wyrzucił pięść do góry. Sakura uśmiechnęła się, widząc tę reakcję. Jak zwykle dzieciak pełen energii. Przez te lata, które ze sobą spędzili jej uczucia do chłopaka drastycznie się zmieniły - najpierw tylko ją irytował, a w chwili obecnej był dla niej jak brat. Do drugiego nadal czuła jakiś dystans. Podświadomie miała wrażenie, że to dla nich tylko zastępstwo za Sasuke, nawet z wyglądu byli podobni. Sai miał jedną, poważną wadę - on nie był młodszym Uchihą.
- Coś się stało? - spytał obojętnym tonem. Dziewczyna otrząsnęła się. Dopiero teraz zauważyła, że wpatrywała się w niego już dłuższą chwilę.
- Nie, nic. Sprzątajmy.

***

- Wooow! - Do domku wszedł Kakashi w wersji "mrożonka". Przebiegł spojrzeniem po całym pomieszczeniu i podszedł do drużyny, kładąc chłopakom dłonie na głowach. Potargał ich po włosach. - Dobra robota.

- Jeszcze nie wszystko. - Sakura podeszła do nich z dużym kartonem. - Znalazłam to na strychu.
Zajrzeli z ciekawością do środka. Znajdowały się tam łańcuchy, bombki i lampki, oraz trochę świeczek. 
- Kyaa! - pisnął blondyn, widząc to. Chwycił najdłuższy, srebrny, puchaty łańcuch i owinął się nim, śmiejąc się radośnie. Kakashi uśmiechnął się widząc jego reakcję.
- Sai, Naruto, ubierać się, idziecie ze mną na chwilę przed dom - westchnął Hatake.
- Po co, po co, po co? - Niebieskooki podskakiwał w miejscu, spoglądając na niego - teraz tylko jednym okiem, bo drugie miał przesłonięte łańcuchem.
- Po choinkę... przytargałem jakąś ze sobą. - Roześmiał się. Naruto w mgnieniu oka założył ciuchy - w pośpiechu oczywiście krzywo nałożył czapkę i nie zawiązał szalika. Szarowłosy machnął na to ręką.
- Sakura, zrobisz wszystkim coś ciepłego do picia? W torbie mam paczkę z kawą i czekoladą, zobacz czy w kuchni czegoś nie ma - rzucił na odchodnym i omal się nie przewrócił, bo chłopak ciągnął go za sobą na dwór. - Hej! Naruto! Uważaj trochę!
Dziewczyna podeszła do torby Kakashiego i zaczęła szukać w niej potrzebnych rzeczy. Nagle jej uwagę przyciągnęło coś innego - fotografia.
Tylko zajrzę... - Obiecała sobie, odwracając ją na właściwą stronę drżącymi rękoma. - Itachi?! Po co mu zdjęcie brata Sasuke? - Jej źrenice rozszerzyły się w szoku. Przez chwilę wydawało jej się, że drzwi zaskrzypiały. Schowała zdjęcie i szybko wyjęła kawę i czekoladę w saszetkach, praktycznie biegnąc do kuchni.


***


- Jesteśmy! - Wrócili po jakichś piętnastu minutach. - Sakura, coś blada jesteś. - Blondyn podszedł do niej, ale zaśmiała się tylko nerwowo.
- Sobie i Naruto zrobiłam czekoladę, a tobie, Kakashi-sensei i Saiowi kawę.
- Bardzo dobrze. - Kiwnął głową i wziął w dłonie kubek, ogrzewając sobie o niego dłonie. - Kochani, tym sposobem będziemy mieć prawie, że przyjemne święta.
- Prawie, że przyjemne?! Będą rewelacyjne! - Naruto wypił pół szklanki jednym haustem, odstawiając ją od razu na stolik i omal nie zrzucając przy tym pozostałych naczyń.
- Ciamajda - westchnęła dziewczyna. - A co z dekoracjami?
- Zabieramy się za to. - Szarowłosy klasnął w dłonie, wyciągając z kartonu mniejszy, z bombkami.
Uśmiechnęli się do siebie i zrobili to samo.

***

Blondyn zasnął przy kominku po kilku godzinach. Całe pomieszczenie było już przystrojone. Kakashi zalegał na kanapie, a Sakura przeniosła się do jakiegoś pokoju na górze. Sai siedział w fotelu, uśmiechając się delikatnie.

***

Naruto obudził się koło dwunastej.
- Kakashi? Gdzie znowu idziesz? - Przetarł oczy zdziwiony, patrząc jak mężczyzna się ubiera.
- Widziałem gdzieś tu niedaleko wioskę. Chcę się rozejrzeć za czymś do jedzenia.
- Dla mnie ramen! - krzyknął, ale Hatake już zdążył wyjść.
Chwilę stał w miejscu, na środku pokoju, aż poszedł się ubrać i względnie ogarnąć.
Nie wiedząc, co dalej robić podszedł do okna i usiadł na szerokim parapecie. Oparł się o szybę.
Sasuke, gdzie teraz jesteś? Daleko? Jest ci tam dobrze?
Nadal za nim tęsknił. Nadal szedł na misje z nadzieją, że gdzieś tam... spotka go, zobaczy. Nie umiał się pogodzić z tą stratą. Wiedział, że Sakura czuje się podobnie. Oboje, a może nawet włączając Kakashiego - troje, chcieliby spędzić te święta razem z nim. Zresztą, nie tylko święta. I ten miesiąc, rok... kolejne lata.

***

Dochodziła już szesnasta. Cała trójka z niepokojem spoglądała na drzwi.
Była już Wigilia. Ciemno na dworze, gwiazdy świecące delikatnie, nie na tyle mocno, by oświetlać drogę.
Drzwi w końcu uchyliły się. Cała trójka spojrzała w tamtą stronę.
- Nareszcie wróciłeś, Kakas... - zamarli. Blondyn wyciągnął kunai i podbiegł do nich szybko.
- Naruto! Uspokój się! - Szarowłosy bez problemu zatrzymał jego rękę.
- Ale dlaczego? Przecież to... - Przełknął nerwowo ślinę. - Akatsuki.
- Siadaj. Wy też - zwrócił się do stojących za progiem osób. Byli to Deidara, Sasori, Hidan, Konan i... Itachi? Niebieskooki zadrżał. Przypominał mu on Sasuke.
Niemniej jednak nie sprzeciwiał się już więcej Kakashiemu. Ufał mężczyźnie i wierzył, że ten wie co robi.
Nikt nie dostrzegł prawdziwego powodu entuzjazmu Hatake - a ten powód usiadł właśnie obok niego i dyskretnie położył swoją dłoń na jego.
- A tak poza  tym... - rzucił od niechcenia Hidan. - My mamy jedzenie i coś mocniejszego!
To był decydujący argument. Blondyn w jednej chwili przestał się dąsać.
- Trzeba było tak od razu...!

***

Po jakiejś godzinie wszyscy zaprzyjaźnieni, lekko wstawieni i roześmiani siedzieli razem, kończąc zimny barszcz. Naruto spoglądał co chwilę na Kakashiego, oczekując wyjaśnień. Dlaczego ten gość sprowadził do - tymczasowego - domu wroga?!
Nie zmieniało to faktu, że ten wróg był całkiem zabawny. Szczególnie Hidan. Od razu przypadli sobie z blondynem do gustu. Sasori siedział na kolanach Deidary, wtulony w niego. Konan z Sakurą szeptały o czymś, chichocząc co chwila.
A Itachi... Itachi naprzemiennie rozmawiał o czymś z Kakashim i patrzył na okno.
Tylko Sai uśmiechał się, siedząc obok Deidary. Nawet Uzumakiemu zrobiło się trochę głupio, widząc jak wysila się udając, że dobrze się bawi. On wprost emanował sztucznością od której patrzącym na niego zaczynało się powoli robić niedobrze.
Dlaczego on nie może się po prostu dobrze bawić...? Co z nim nie tak?
Zgasły świeczki, płatki śniegu zawirowały w powietrzu. W drzwiach dostrzegli zarys dwóch sylwetek. Przypominało to scenę z taniego horroru.
- Co się do kurwy nędzy... - zaczął Hidan, przecierając oczy.
- Ddzz...ieje... - dokończył Naruto, wpatrując się w przybyszy z otwartymi ustami. Jego serce zaczęło bić z szaleńczą prędkością, czuł dziwny niepokój i jednoczesną radość. Kakashi w pośpiechu wstał i pozapalał zgaszone światła. Drzwi zostały zamknięte, a przypuszczenia blondyna tylko się potwierdziły. Wstał, patrząc na obu z zaciętością.
- SASUKE! - Sakura pierwsza przerwała ciszę, podbiegając do bruneta i rzucając mu się na szyję.
- No, w końcu przyszliście... - Itachi uniósł pogardliwie jedną brew, na co czarnooki tylko wzruszył ramionami ściągając płaszcz. Wcześniej musiał odkleić od siebie Sakurę, którą, nawiasem, całkiem zignorował. Zmierzył obojętnie wszystkich obecnych, a jego wzrok zatrzymał się w końcu na dłużej przy niebieskookim. Ten stał ciągle w tym samym miejscu, zaciskając pięści.
- Co słychać, Młotku? - rzucił w jego stronę, a jego kąciki ust uniosły się delikatnie.
- O ja pierdolę, uśmiechający się Sasuke... czyli to jest ten cały Naruto, o którym cały cza... AŁ! - Suigetsu odezwał się, patrząc z niedowierzaniem na czarnowłosego.
- No no, nieźle. - Uśmiechnął się, dość przerażająco, jak dla blondyna. Podszedł do niego i podał mu dłoń. - Suigetsu.
- Uzumaki Naruto... - mruknął tylko, nadal patrząc w ten sam punkt, czyli w tym wypadku - na bruneta.
- Nie zapytacie nawet o nic? - Hidan był dosyć zdziwiony. Bądź co bądź nie na co dzień spotyka się - w tym momencie - dwójka najgorszych wrogów i pyta nawzajem "co słychać".
- A po co? Wiedziałem od początku, że tu będą - mruknął zimno.
- Przy okazji, gdzie zgubiliście Karin? - Konan rozejrzała się wokół. Faktycznie, nigdzie nie było rudej.
- Zasypało ją. - Grobowym głosem oznajmił Sasuke.
- Chciałoby się. Poszła na pieszo do jakiegoś hotelu w wiosce... - sprostował Sui. - Powiedziała, że nie ma zamiaru spędzać świąt z "jakimiś wypłoszami", jak to ładnie ujęła.
- Nigdy jej nie lubiłem. - Hidan skrzywił się i powrócił do pozycji wpół leżącej.
- S... S... S... - Naruto stał naprzeciwko bruneta, nadal nie potrafiąc wydusić z siebie choćby słowa. - S... Sasuke... - powiedział w końcu, a niebieskie oczy pociemniały. Chwycił w biegu kurtkę i wypadł z domku.
- No i pięknie - westchnął Kakashi, a Sasuke w milczeniu odwrócił się i wyszedł za blondynem.

***

- Sakuuuuuura, słoneczko, daj buzi... - Hidan, pozbawiony niestety czegoś takiego jak "mocna głowa do picia" przytulał się do różowowłosej, w drugiej ręce trzymając do połowy opróżnioną butelkę wina.
- Dawaj to - mruknął Suigetsu, co chwilę z niepokojem wyglądając za okno. Mijała już godzina odkąd obaj wyszli, a istniało spore prawdopodobieństwo, że gdzieś ich tam zasypało. Śnieg padał coraz mocniej, na dworze przez noc było coraz zimniej.
- Co robisz, kretynie? - prychnął, kiedy Hidan upadł na niego. Butelka prawie że wypadła białowłosemu z ręki.
- Konan, Konan, spokojnie, proszę cię... ja tylko żartowałem... - Próbował załagodzić sytuację szarowłosy, ale prośba została najzwyczajniej w świecie olana.
- Zboczeńcu, łapy od Sakury! - krzyknęła, a wszyscy obecni w pomieszczeniu spojrzeli na nią z przestrachem. Złapała różowowłosą za rękę i mrucząc pod nosem coś w stylu "Gwałćcie siebie nawzajem" poszła z dziewczyną na górę.
- W sumie to nie jest taki zły pomysł... - zachichotał Hidan, najwyraźniej odzyskujący powoli pewność siebie, ale został uciszony ciosem Hozukiego.
- A spierdalaj - stwierdził dobijająco, wstając. Przeniósł się na kanapę obok Saia.
- A dużego masz...? - Ten pochylił się w jego stronę, patrząc na niego dużymi, czarnymi oczami.
- Bardzo - syknął z ironią. - Co za ludzie...
Sai nadal przypatrywał mu się z pewnej odległości - dosyć małej, jak dla Suia. Za plecami czarnowłosego Sasori i Deidara całowali się,  dosyć, hm... namiętnie.
- Dom wariatów - stwierdził z szaleńczym rozbawieniem. - Dosłownie, dom wariatów...


***

Blondyn dobiegł do jakiegoś małego pomieszczenia, które było nawet trochę podobne do tego, w którym zostawił resztę. Tak samo opuszczone. Najwidoczniej takich domów było w okolicy kilka - częste zjawisko. Wpadł do środka i zamknął drzwi za sobą, żeby chociaż trochę powstrzymać  napływające do środka zimno. Upadł na kolana na podłogę.
- Czy ja w ogóle myślę? Dlaczego z nim nie porozmawiałem...? - szepnął do siebie, ale nie dane mu było dokończyć tego monologu. Drzwi znowu się otworzyły a w progu stanął nikt inny, jak Sasuke.
- Na mózg ci padło? W taki mróz lecieć na dwór? - prychnął, patrząc na niego z góry. Uzumaki powoli się podniósł.
Teraz masz jedyną szansę - pomyślał tylko.
- Dlaczego wtedy odszedłeś, draniu? Dlaczego bez słowa pożegnania? Wyjaśnienia? Dlaczego nie zabrałeś mnie ze sobą? - Prawie płakał. Błąd. Nie prawie. Po jego policzkach pociekły łzy, a sam Naruto wkurzony opuścił głowę, chowając oczy za grzywką. Zacisnął pięści w bezsilnym gniewie.
- Cholernie... cholernie mnie zraniłeś, Sasuke... - przygryzł wargę. Czarnowłosy cały czas milczał, a po chwili podszedł do niego i bez słowa przytulił go do siebie.
- Wiem. W końcu jestem draniem, prawda, Młotku? - wyszeptał niskim głosem, przygryzając delikatnie płatek jego ucha. Naruto zamarł na tę pieszczotę.
- Zo...zostaw - powiedział przez łzy, a tamten bez słowa go puścił. - Wiesz jak mi było trudno...? Każdego dnia, bez ciebie...? Kiedy budząc się... wiedziałem, że nie będę mógł cię dziś zobaczyć. Ani dziś, ani jutro, ani przez następny miesiąc! -  krzyknął, upadając znowu na kolana i ukrył twarz w dłoniach.
- Codziennie zastanawiałem się dlaczego mnie zostawiłeś. Dlaczego odszedłeś do tego pierdolonego Orochimaru! Dlaczego zemsta była ważniejsza ode mnie. Każdego dnia narastało we mnie to egoistyczne pragnienie bycia dla ciebie kimś najważniejszym. Nierealne - uśmiechnął się gorzko.
- Zamknij się już - westchnął i usiadł za nim, tak, że ten znajdował się teraz między jego nogami a Sasuke miał dłonie splecione na jego brzuchu. Podbródek umieścił wygodnie na jego ramieniu, tak, że ich policzki się stykały.
- Ale...
- Po prostu siedź cicho. Teraz ja mówię - szepnął, przymykając oczy. Niebieskooki kiwnął głową.
- Odszedłem właśnie dlatego, że byłeś najważniejszy.
Zastygł w bezruchu, wstrzymując na chwilę oddech.
- To nagłupsza z twoich wymówek, Sasuke - odparował w końcu, unosząc brwi.
- Bałeś się, że nie wrócę, Kotku? - prychnął rozbawiony.
- I co w tym dziwnego? - mruknął, odwracając wzrok i czerwieniąc się lekko.
- Absolutnie nic... Ale zauważ, że dopiero kiedy odszedłem uświadomiłeś sobie jak bardzo mnie kochasz.
Ponownie zamarł. Wcześniej nigdy nie nazwał tego tak dosadnie.
- Ale ja... nie...
- Przymknij się - westchnął. - Dobrze o tym wiemy. Obaj. A ty i tak byłeś zbyt tępy, żeby uświadomić sobie co dopiero własne uczucia, a jeszcze gdybyś miał analizować moje... - chuchnął mu lekko w kark, przez co blondyn zadrżał.
- Hej! Wcale nie jestem tępy! - Oburzył się, zakładając dłonie na piersi.
- I przez ten cały czas nie zorientowałeś się, że ja...
- Że ty...? - popędził go, odchylając głowę do tyłu. Sasuke złożył na jego wargach delikatny pocałunek.
- To twoja zagadka na kolejne kilka lat - syknął bezlitośnie, a Naruto zakwilił.
- Nie znęcaj się, draniu! Chcę to usłyszeć... - zamknął oczy, przez co rzęsy chłopaka musnęły czarnookiego po policzku.
Ten pochylił się jeszcze bardziej i szepnął coś, co było słyszalne tylko i wyłącznie dla niego. Coś, na co czekał przez sześć lat.
Blondyn już otwierał usta, ale Sasuke nie zamierzał marnować takiej okazji - pocałował go ponownie, tym razem namiętniej.
- Dlaczego to zrobiłeś, draniu? - oburzył się, gwałtownie czerwieniejąc. Przypominał siebie jako dwunastolatka, kiedy reagował tak samo na Sakurę.
- Bo zepsułbyś chwilę jakimś banałem. Wiem - wymruczał, przewracając go na plecy i siadając na jego udach. - Doskonale o tym wiem...
Naruto uśmiechnął się do niego, ale już nic więcej nie powiedział. Przyciągnął go do siebie, całując namiętnie.
- O wiele lepiej idzie ci to, niż gadanie - szepnął brunet, zniżając się ustami na jego szyję. Blondyn zamruczał, kiedy dłoń Uchichy zabłądziła pod  jego koszulkę.
- Sasuke... - Niebieskooki nagle zesztywniał i podniósł się na łokciach.
- Co jest? - Przeniósł spojrzenie na twarz chłopaka.
- Czy ty po... po wszystkim odejdziesz? - Uciekł spojrzeniem gdzieś na bok. Czarnowłosy uśmiechnął się w odpowiedzi i pocałował go, nic nie mówiąc. Blondyn uśmiechnął się również, nie komentując już tego. Liczyło się tylko to, co jest teraz. Brunet podciągnął delikatnie jego koszulkę, by po chwili pozbyć się jej całkowicie.
- Zi... zimno. - Chłopak zatrząsł się lekko, a na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Sasuke oparł się na jego brzuchu, przejeżdżając opuszkami palców w górę. Musnął lekko jego obojczyk, a chłopak zmrużył oczy.
- Nadal działa. - Uśmiechnął się.
- C... co? - Otworzył oczy i popatrzył na niego z niezrozumieniem.
- Zawsze tak reagowałeś. Kiedyś przypadkowo dotknąłem cię w tym miejscu i od razu zauważyłem.
- Teme, nie wykorzystuj reakcji mojego organizmu przeciwko mnie... - mruknął.
- Tutaj też działa. - Obniżył się i szepnął, by po chwili musnąć językiem miejsce za uchem.
- A to skąd... wiesz? - Naruto coraz trudniej było utrzymać panowanie nad sobą.
- Tajemnica... - Jego dłoń powędrowała na krocze chłopaka.
- Pieprzyć panowanie nad sobą - jęknął Uzumaki, zaciskając dłonie na jego ramionach. Czarnowłosy uśmiechnął się i pocałował chłopaka, ciągle pobudzając go przez materiał. Na policzkach niebieskookiego pojawiły się rumieńce, a sam Naru miał zamknięte oczy. Nagle wszystko ustało. Sasuke odsunął się na chwilę, również zdejmując koszulkę i zszedł z niego, ściągając mu spodnie. Uśmiechnął się widząc czarne bokserki w małe zwierzątka.
- Nawet nie wiesz ile na to czekałem, Lisku. - Przejechał palcami po linii materiału.
- Lisku...? - Momentalnie otworzył oczy. Drugi rozbawiony kiwnął głową na jego bieliznę.
- Ja cię proszę, Sasuke... - Blondyn był już podniecony, patrzył na niego zamglonym wzrokiem. - Zrób coś wreszcie!
Czarnowłosy znowu obdarzył go ironicznym uśmiechem po czym szarpnął delikatnie za materiał.  Zdjął z niego ostatnie ubranie i popatrzył na niego łakomym wzrokiem. Z chęcią jeszcze trochę by go pomęczył, przeciągnął tę chwilę, ale na sam jego widok... robiło mu się w spodniach ciasno. Powstrzymał się jednak i nie mógł sobie odmówić przyjemności rozbierania się powoli, patrząc chłopakowi wyzywająco w oczy.
- Draniuu... - jęknął chłopak, przymykając powieki. Jak on na niego działał, cholera... - Zrób to wreszcie.
- Chyba sobie żartujesz - wymruczał. - Obróć się.
Niebieskooki bez słowa wykonał polecenie, zastanawiając się o co może mu chodzić. Jego doświadczenie, jeżeli chodzi o seks było można powiedzieć, zerowe... Ale to na pewno nie mogło być aż takie złe, prawda? I na pewno nie mogło aż tak boleć, jak to mówił mu Gaara - który od dawna był w stałym związku z Nejim.
Szybko zmienił zdanie, kiedy poczuł w sobie jeden z palców bruneta, który po chwili dołożył drugi z nich.
- Czego ty używasz...? - jęknął z bólu, czekając aż jego ciało przyzwyczai się do obcego uczucia.
- Śnieg... - parsknął śmiechem. Jak się nie ma czego użyć, to się używa co się ma...
- Już o nic... wolę nie pytać... - Ze zdziwieniem zarejestrował, że coraz ciężej mu się oddycha, a w podbrzuszu czuje dziwne mrowienie. Brunet zadowolony z jego reakcji zastąpił smukłe palce czymś innym. Wszedł w niego powoli, ale po policzkach blondyna i tak popłynęły łzy. Czarnowłosy otarł je kciukiem, oddychając głęboko. Nie chciał go przecież zranić, chociaż i jemu niesamowicie trudno było się powstrzymywać.
- Będziesz tak... czekał... aż zamarzniemy...? - syknął niebieskooki, zniecierpliwiony. Czarnowłosy pocałował delikatnie jego kark i zaczął się poruszać.
Uzumakiemu nie trzeba było dużo. Pociemniało mu przed oczami, gdy Sasuke natrafił na jego czuły punkt. Jęknął głucho, dochodząc. Chwilę po nim skończył czarnooki.
Położył się obok niego, przytulając do siebie chłopaka.
- Sasuke... obiecaj mi, że tym razem przynajmniej się pożegnasz... - wyszeptał, ale nie usłyszał już odpowiedzi. Zasnął.

***

Mimo wszystko brunet został do rana. Uzumaki obudził się chwilę po nim i stwierdził, ku swojemu zdumieniu, że jest otulony ciepłym kocem. Wstał, naciągnął na siebie bokserki i leniwie przetarł oczy.
- Dzień dobry, Lisku. - Usłyszał za sobą, a po chwili poczuł, jak chłopak przytula się do jego pleców.
- Mógłbyś mnie nie molestować od rana? - Ziewnął przeciągle, odwracając się jednak i wtulając w jego tors. Uchiha był już ubrany.
- I co teraz? - Bał się zadać to pytanie, ale jednak paść musiało. Brunet pogładził go po włosach z nikłym uśmiechem.
- Ubieraj się, idziemy - westchnął.
- Gdzie? - Oczy Uzumakiego przybrały rozmiar sporego jajka.
- Nie wiem jak ty, ale ja wracam do domku w którym zostawiliśmy całą resztę. - Odwrócił się, zakładając kurtkę. - Śnieg już nie pada.
- Hej, poczekaj! - Blondyn rzucił się w poszukiwaniu swoich ciuchów. Czarnooki obserwował go z rozczuleniem.
Robisz się sentymentalny - pomyślał, prychając w duchu.
W końcu chłopak stanął przed nim, w błękitnej, przydużej kurtce i pomarańczowych rękawiczkach. Brunet po chwili zastanowienia ściągnął z głowy czapkę i naciągnął ją Uzumakiemu na uszy.
- Dzięki, draniu. - Uśmiechnął się do niego szeroko i wyszedł z domu. Za nim poszedł Sasu, łapiąc go po drodze za rękę.
- Daj mi się sobą nacieszyć - szepnął. Naruto nie protestował, idąc obok z wyraźnymi rumieńcami na policzkach.
Na pewno od zimna! - pomyślał, uśmiechając się zawstydzony. Dziwne. Tylko Sasuke potrafił doprowadzić go do takiego stanu.
Doszli po niecałej godzinie. Dom nie znajdował się wcale tak daleko, jak mogło im się wczoraj wydawać. Śnieg, mimo że sięgał im prawie do ud, nie przeszkadzał aż tak bardzo. W tej chwili świat był dla obu piękny.
Weszli, zastając wtulonych w siebie na kanapie Sasoriego i Deidarę, Suigetsu na podłodze -  z głową na jego brzuchu spał Sai. Cicho się rozebrali i poszli na górę, w poszukiwaniu Kakashiego i Itachiego.
- No no, braciszku - parsknął śmiechem brunet, po otwarciu jednych drzwi. W łóżku, na rozrzuconej pościeli spał Itachi, obejmując Hatake. Blondyn pokręcił głową z zażenowaniem, widząc ślady na kołdrze.
- Oj, Kakashi, Kakashi... - westchnął, widząc senseia po raz pierwszy bez maski, rozłożonego na pościeli i przytulonego do drugiego chłopaka. Na twarzy miał błogi uśmiech.
Konan i Sakura wyłoniły się po chwili z następnego pokoju.
- No nie mówcie, że wy... - Blondyn popatrzył na nie dziwnie.
- Urządziłyśmy sobie pidżama party! - zakrzyknęła Sakura. Uzumaki syknął na nią, chcąc ją uciszyć ale i tak było za późno.
- Itachi, kochanie... - Szarowłosy przeciągnął się leniwie i uniósł się do pozycji siedzącej, patrząc na wszystkich nieprzytomnym wzrokiem.
- Yo, Naruto, Sasuke, Sakura, Konan... - powiedział obojętnie, ale zaraz się zakrztusił. Popatrzył na śpiącego obok mężczyznę i spojrzał na resztę z paniką.
- Już, już, nie przeszkadzamy... - powiedział Naru przepraszająco, przymykając drzwi. - Całkiem całkiem mu bez maski! - syknął na bruneta, ale ten zmierzył go tylko gniewnie.
- No właśnie, a wy gdzie byliście przez całą noc? - Zainteresowała się różowowłosa. Już przebolała fakt, że Sasuke całkowicie ją olewa. Najważniejsze było to, że przyszedł na wigilię i ich wszystkich nie pozabijał.
- Integrowaliśmy się... - odchrząknął niebieskooki, patrząc znacząco na bruneta.

***

- To co teraz, Sasuke? - Wszyscy, względnie ogarnięci siedzieli w prowizorycznym salonie, popijając kawę i herbatę, oraz w wypadku Naruto - czekoladę.
- Zabijemy was a wasze szczątki zakopiemy w ogródku - oznajmił Sasuke.
- Jashinowi! JASHINOWI! - rozdarł się Hidan, a reszta parsknęła śmiechem.
- Dobra, chyba możemy im powiedzieć... - zaczął Suigetsu, a czarnowłosy kiwnął na niego głową. - Rozwiązujemy Akatsuki.
- JAK?! - wrzasnęli jednocześnie Uzumaki i Haruno.
- Dajcie mi skończyć! - prychnął. - Nasza organizacja ma na celu schwytanie wszystkich Bijuu...
- Prawie jak pokemony - szepnął Naruto do Saia, a on uśmiechnął się - tym razem całkiem szczerze.
- ... Ale to nie ma sensu, skoro i tak nie możemy schwytać ciebie - westchnął, kiwając głową na Naruto. Ten zmarszczył brwi, nic nie rozumiejąc.
- Otóż, nasz przywódca - Wskazał na Sasuke - Nie ma na to najmniejszej ochoty. Czarnowłosy przytulił się do Naruto, opierając podbródek na jego ramieniu.
- Także nie ma sensu tego ciągnąć. A teraz - pliiiis, przygarnij Kropka! - zrobił tak zwane "słodkie oczy" i złapał Uzumakiego za ręce.
- Jeżeli mogę to chciałbym wrócić do wioski. Ale Suigetsu też. Z nami. - Wyjaśnił Sasuke, patrząc wyczekująco na wszystkich.
- Ty... mówisz serio? - upewnił się chłopak, a drugi tylko kiwnął głową.
- KYAAA! - rzucił mu się na szyję. Kakashi pokiwał głową w milczeniu.
- Myślę, że Hokage nie będzie miała nic przeciwko... a ty, Itachi? - Popatrzył na niego niepewnie.
- Jeżeli wszystko i tak cała sprawa z wymordowaniem klanu wyszła na jaw, to w sumie... mnie też możesz przygarnąć... - Itachi przyciągnął go do siebie i nie patrząc na nikogo, pocałował go na oczach wszystkich.
- Idziemy?
- Idziemy!

***

Hokage, tak, jak spodziewał się Kakashi - nie miała nic przeciwko temu, żeby do wioski przybyło dodatkowych trzech mieszkańców. Dodatkowo Itachi został ponownie przyjęty do ANBU. Sai coraz częściej odwiedzał Suia, a Naruto i Sasuke żyli razem, mieszkając w rezydencji Uchiha - brunet ledwo co wybił z głowy Uzumakiego pomysł obklejenia całego ich pokoju plakatami i ulotkami z Ichiraku Ramen. Z uwagi na ich temperamenty dosyć często się kłócili - głównie po to, żeby móc później się pogodzić, w bardzo przyjemny sposób...
Deidara i Sasori przenieśli się do Suny, a Hidan, chcąc nie chcąc, powlekł się za nimi - pocztą pantoflową doszły ich słuchy, że poznał tam całkiem fajną dziewczynę - Temari.
Żyło im się dobrze - raz lepiej, a raz gorzej. I przede wszystkim, nikt z nich już nigdy nie spędzał świąt samotnie...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl