Anime Yaoi.

Wszystko o yaoi z anime ;)

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie

Rejestrujcie się, udzielajcie, budujcie z nami to forum! Każda pomoc mile widziana.

#1 2011-01-17 21:49:57

 Nojka

Administrator

Skąd: Głogów
Zarejestrowany: 2010-10-12
Posty: 34
Punktów :   
WWW

Powiedz mi, że...

Pierwszy tekst na forum, yea! xD
Pisane na pojedynek na swiatyaoi.feen.pl

Parring: Kakashi/OCM
Beta: Malin *chyba...*
Raiting: +18
Ostrzeżenia: brak.
Długość: Miniaturka.


- Raz, dwa, pięć, siedem! - Jak zwykle na całe gardło ryknął Ryu, ignorując fakt, że przed sobą ma mikrofon i doskonale go słychać.Uderzał przy tym w perkusję z taką siłą, jakby mu biedaczka rodziców zabiła albo flaszkę ukradła. Pokręciłem głową zrezygnowany i kiwnąłem na basistę, Josuke. Po chwili dołączył do nich jeszcze Eizo... a za nim ja.
Oczywiście musiał mnie zagłuszyć pisk damskiej części widowni. A-jakże-by-inaczej. Oprócz tego zostałem zasypany lawiną miśków, kwiatów i stringów... Ja na pewno nie będę tego nosił!
- Kakashi, do cholery, śpiewaj wreszcie! - Syknął na mnie Josuke, przysuwając się.
Publiczność zaczęła klaskać w jednym rytmie. Uśmiechnąłem się i nie męcząc ich już dłużej - rozpocząłem właściwą część występu...
- Włącz mikrofon, pierdoło!
Ups.
- Przepraszam, mieliśmy małe problemy techniczne - roześmiałem się, udając zakłopotanie i ponownie kiwnąłem w stronę reszty zespołu.Spokojnie można powiedzieć, że instrumenty ryknęły, na dodatek wszystkie na raz. Sam do końca nie wiem, jak ci stojący przy głośnikach to wytrzymują.
Pierwsza piosenka. Druga. Ósma. Dziesiąta.
Mamy jedenastą, więc czas na nasz sprytny ,,myk" - czyli bierzemy kogoś z publiczności, wkręcamy na scenę, później ta osoba mdleje w moich ramionach... Tuż pod sceną zauważyłem jakiegoś chłopaka. Na oko z szesnaście, może siedemnaście lat.
Zdecydowanie ładny. Niebieskie oczy, blond włosy, może trochę banalnie, ale był jak najbardziej w moim typie. Nadal trzymając w dłoni mikrofon zszedłem ze sceny - omal nie zostałem przy okazji rozszarpany - i pociągnąłem go za rękę ze sobą.
- Jak się nazywasz? - Objąłem go ramieniem w pasie, a on popatrzył na mnie z mieszanką przestrachu i zachwytu. Uśmiechnąłem się do niego. - Nie zjem cię!
- Shinji. - Głos mu drżał. Jej, czy ja wyglądam aż tak strasznie...? Wujek Kakashi nie gryzie! - Zaśpiewasz sobie ze mną, okej? - podstawiłem mu mikrofon pod nos, nie czekając nawet na odpowiedź. Kiwnął jednak głową .
- Co śpiewamy? - rzucił w moją stronę już pewniejszym tonem. Coraz bardziej mi się podobał, szczególnie, że bezczelnie zabrał mi mikrofon z ręki. Miła odmiana po tych wszystkich dukających, rozhisteryzowanych dzieciakach.
- A co znasz?
- Wszystko.
Wow. Chyba mam jakieś nadajniki w umyśle, które wyłapują moich wiernych fanów z tłumu. Tym lepiej.
- Daję ci wolną rękę. - Wspiął się na palcach i wyszeptał mi do ucha tytuł. Popatrzyłem na niego zdziwiony, jednocześnie pokazując na palcach trójkę reszcie zespołu. Byli nie mniej zaskoczeni niż ja...
Zaczęliśmy grać. Powolna melodia, która brzmiała trochę psychodelicznie i smutno. Młody zaczął śpiewać, a mnie zamurowało - Josuke nawet pomylił się w najprostszej części taktu. Miał... świetny głos. Rewelacyjny. Wśród publiczności zapadła cisza.
Tak, tę piosenkę niewielu kojarzyło. Pozostawała ona w cieniu, napisana została głównie przez chorobę naszego starego gitarzysty. Chociaż wyzdrowiał, to jednak nie wrócił do zespołu. Zastąpił go Eizo. Pełno w niej wylewnych emocji, które uderzają w odbiorcę z taką siłą, że to może boleć.
Co za gość. Nie dość że ma świetny głos, to jeszcze zauważyłem, że niektórzy ludzie zaczęli płakać. Odsunąłem się od mikrofonu, patrząc na niego z zaciekawieniem. Gdyby tak odrobinę podkręcić jego wygląd, hm... Z tremą nie ma kłopotów. Strona muzyczna - żadnych zastrzeżeń.
Patrzyłem na niego dobrą chwilę. Lekko się kołysał, powieki miał przymknięte, nawet nie zauważył, że odszedłem gdzieś w cień.
Kiedy skończył, zapadła cisza. Całkowita. Nikt się nawet nie poruszył. Chłopak dopiero teraz otrząsnął się z transu i popatrzył na mnie dużymi, niebieskimi oczami.
- Jak masz na nazwisko? - Szepczę do niego cicho.
- Konoe. Konoe Shinji.
- Wielkie brawa dla Shinjiego Konoe! - Krzyknąłem. Dopiero teraz publika zaczęła klaskać, piszczeć, krzyczeć i mdleć. Ruszył w stronę schodów, ale zatrzymałem go uchwytem dłoni na nadgarstku.
- Idź za kulisy, chcę z tobą pogadać po koncercie - syknąłem. Skinął głową i odszedł z rumieńcami na twarzy. Wyglądał w tym momencie niepewnie, jakby wstydził się tego jak zaśpiewał - no na pewno miał czego!
- Następna piosenka, to...


Skończyliśmy, nareszcie. Przetarłem czoło ręcznikiem i usiadłem zmęczony na głośniku, olewając krzyczącego na mnie Eizo.
- A gdzie ten cały Shinji? - Przypomniałem sobie nagle o chłopaku. Rozejrzałem się. Stał gdzieś w kącie. Wstałem z miną męczennika i podszedłem do niego.
- Masz świetny głos. - Speszył się. Widocznie ten gość na scenie jest bogiem, a poza nią - nieśmiałym dzieciakiem. W ciągu ośmiu lat kariery spotykałem się już z różnymi charakterami, więc to nie była dla mnie nowość. Co nie zmienia faktu, że nie pozwolę zmarnować się takiemu talentowi... I takiej buźce.
I jeszcze kilku innym, ciekawym częściom ciała.
Zauważyłem, że w ręku trzyma notes, więc bez żadnych skrupułów odebrałem mu go i na stronie tytułowej zapisałem swój prywatny numer komórki.
- Odezwij się. Masz talent, więc go nie marnuj. Ja z chęcią ci pomogę.
Kiwnął głową i roztrzęsiony odszedł w swoją stronę.
No, to teraz jestem bardzo ciekaw czy zadzwoni.

***

O dziwo - zadzwonił! I to na drugi dzień! Umówiliśmy się na kawę. Nieduża kawiarnia, ale nawet gdybyśmy wybrali się do centrum to i tak nikt by mnie nie poznał - a to za sprawą maski, którą noszę na co dzień. To samo z opaską, zasłaniającą jedno, czerwone oko.
Skutki wypadku samochodowego sprzed kilku lat. O dziwo, to oko stało się moim atutem - na scenie byłem rozpoznawany głównie dzięki niemu, nadano mi nawet przez fanów pseudo ,,Sharingan", które miało rzekomo jakieś połączenie z okiem. Jakie? Nie mam najmniejszego pojęcia. Ale nie mnie to rozstrzygać. Brzmiało ładnie, fani i tak nie przerzucili się na nic innego, więc zostało jak zostało.
Miałem być na miejscu za dwie godziny. Zwlekłem się z łóżka - zwykle po koncertach śpię minimum do jedenastej! - i poszedłem szukać ciuchów. W rezultacie przez pół godziny chodziłem po pokoju bez celu. W końcu znalazłem je w salonie - oczywiście wcześniej nie wpadłem na pomysł, że mogą być w szafie.
Poszedłem do łazienki, umyłem się, ubrałem, ogarnąłem, założyłem maskę, opaskę, co tam jeszcze musiałem założyć i łapiąc za torbę, w końcu wyszedłem.

Siedział już potulnie w środku, rozglądając się na boki z nutą niepewności. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niego.
- Yo! - rzuciłem radosnym tonem. Podniósł głowę.
- A pan to...?
- Kakashi - westchnąłem. No tak. Bardzo bym się zdziwił, gdyby mnie rozpoznał. Zamówił sobie kawę, ja - nic. Nie mogłem zdjąć maski, z tego powodu nigdy nie jadałem na mieście. A szkoda. Ostatnio całkiem fajną knajpę otworzyli za rogiem i...
- Kakashi...? Kakashi? - otrząsnąłem się.
- Przepraszam, mówiłeś coś? - mruknąłem obojętnym tonem.
- Nic nie zamawiasz?
- Nie. Maska - mruknąłem. Znowu się zarumienił i wbił spojrzenie w stolik. - Dobra... Powiedz mi na początku, ile masz lat?
- Szesnaście - odpowiedział, nie podnosząc wzroku. Nie myliłem się. Wyglądał dokładnie na tyle.
- Dobra, słuchaj. Masz ogromny talent. W skrócie, to...

***

Kiedy wszedłem do domu, była już szesnasta, co oznaczało jedno - MARATON Z TELENOWELĄ BRAZYLIJSKĄ ,,PENELOPA''!
A serio, to za dwie godziny mieliśmy mieć próbę, dodatkowo trzeba było się spakować, bo koncert - za dwa dni - odbywał się w innym mieście. Niedaleko, ale chcieliśmy zrobić sobie "urlop" i trochę tam pobyć.
Z Shinjim rozmawiałem głównie o jego przeszłości muzycznej - czy grał w jakimś zespole, chodził do szkoły muzycznej? Na wszystkie pytania odpowiadał "nie", czyli wniosek nasuwał się jeden - on miał naturalnie świetny głos i słuch. Zacząłem się zastanawiać nad tym, gdzie można by go wkręcić - do naszego zespołu? Hej, to byłaby za duża konkurencja... Przypomniałem sobie nagle o starym koledze, Itachim, i o jego bracie, którego swojego czasu uczyłem gry na gitarze - to nie był taki zły pomysł. Sasuke, mimo że bardzo dobrze grał, nie miał głosu solisty - mógł być tym wspomagającym. Dodajmy do tego jeszcze perkusistę i ich indywidualne upodobania co do instrumentów... Powstałby całkiem fajny zespół.
Wyszedłem z domu, zapominając jednak o jednym szczególe...


Cholera, nie założyłem maski. Oko też miałem nie zasłonięte. Zarzuciłem na siebie kaptur przydużej bluzy i wbiłem wzrok w ziemię mając nadzieję, że to chociaż trochę ochroni mnie przed wzrokiem ludzi.
Każdy zabiegany, zakopany we własnych myślach - nikt nie zauważył, że ja jestem... mną.
Życie w ciągłym ukryciu czasami jest męczące. Ale tym razem mi się udało, bo nik...
- TO TY! - Usłyszałem czyjś wściekły głos za plecami i zamarłem. Rozejrzałem się po ulicy, ale nikt nie zwrócił uwagi na ten krzyk. Poczułem, że ktoś chwycił mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę.
- Hatake Kakashi, pseudo Sharingan...
- Hej, kolego, dam ci autograf, tylko proszę, cicho... - Próbowałem jakoś załagodzić sytuację, przymykając czerwone oko.
- AUTOGRAF?! CO TY MI PIEPRZYSZ O JAKIMŚ AUTOGRAFIE?! - Ryknął, a ja porzuciłem wszelką nadzieję. Kilka osób obróciło się, usłyszałem "PATRZCIE! To wokalista "Shinobi"!
Pociągnąłem dzieciaka za sobą i wsiadłem do najbliższej taksówki, prosząc kierowcę o zrobienie kółeczka wokół miasta. Było duże, więc mieliśmy naprawdę sporo czasu. Wystarczająco.
- Powiedz mi, o co ci, chłopie, chodzi? - Zmierzyłem go. Miał czarne, smoliste wręcz włosy - nie za długie, nie za krótkie, z grzywką - i niebieskie oczy. Całkiem-całkiem.
- Ty cholerny pedofilu! - Znów krzyknął, a ja skrzywiłem się. Zbyt duża ilość decybeli jak na moje podrażnione po ostatnim koncercie ucho.
- Jaki pedofilu, jaki pedofilu...? - Przebiegłem w myślach po liście moich "grzechów", ale seksu z nieletnimi mój mózg na szczęście nie odnotował.
- Zostaw Shinjiego w spokoju! - Czy ten gość naprawdę nie umie używać innego tonu? Tylko krzyczeć? Zaraz... Shinjiego?
- Jesteś jego chłopakiem? - Uniosłem brwi zdziwiony. Shinji był dla mnie zbyt niewinny, słodki i uroczy na takiego faceta.
- Nie, cholera!
- To kim w takim razie jesteś i dlaczego mnie nawracasz? - Spojrzałem za okno. Padał śnieg. Lubię taką biel, jaka panowała aktualnie na dworze - to roztapiające się "błotko" zostało już pokryte grubą, nową warstwą. Czystą.

- Jego bratem! - Wrzasnął. Zauważyłem, że nawet kierowca ma już powoli dość.
- Jak się nazywasz?
- Naoki Konoe, ale nie powinno cię to...
- Zatrzyma się pan tutaj? - Mruknąłem, a on skinął głową z ulgą. Zapłaciłem, wyszedłem, a za mną tamten.
- Jeżeli go tkniesz, to cię...
- To co mi zrobisz? - Przerwałem mu. - I kto tu mówi o dotykaniu czy czymś innym? Ja tylko nie chcę, żeby taki talent się zmarnował. - Uśmiechnąłem się. Śnieg naprawdę jest cudowny. Płatki wirujące w powietrzu, każdy inny...
- Talent? Pierdoły, nie talent! On ma skończyć szkołę, a nie bawić się w piosenkarza...
Uu. Nadopiekuńczy braciszek. Już wiemy, dlaczego Shinji jest taki nieśmiały.
- A pytałeś może brata, co on na ten temat sądzi? - Przystanął i spojrzał na mnie dziwnie.
- To chyba oczywiste, że wiem co dla niego najlepsze, prawda...? - Burknął, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok.
Uśmiechnąłem się kpiąco, zatrzymując przed salą prób.
- Spadaj, młody. To jego życie i marzenia, nie spieprzysz mu tego.
- Pójdziesz do piekła, cholero, za homoseksualizm i molestowanie nieletnich!
Zachichotałem, opierając się o drzwi.
- W piekle przynajmniej mają ogrzewanie... - Nie czekając na jego odpowiedź wszedłem do środka, zostawiając go na mrozie.

***

- Patrz kto przyszedł! To ten młodziak z koncertu! – Eizo klepnął mnie po ramieniu, a ja zauważyłem siedzącego obok Josuke Shinjiego. Teraz jak delikatnie wytłumaczyć mu, że przed budynkiem stoi jego brat, zamarza i zdziera sobie gardło?
- Hej, twój brat stoi po budynkiem, zamarza i zdziera sobie gardło.
- Wiem. Zabrał mi adres i stwierdził, że na pewno chcesz mnie zgwałcić - mruknął, najwyraźniej przygaszony.
Ej, zgwałcić to zdecydowanie za mocne słowo...
- Olejmy go. Dobra, słuchaj, dzwoniłem do Itachiego. Pójdziesz na niby-przesłuchanie. Oprócz ciebie, jeżeli dobrze pójdzie, w zespole będą jeszcze Sasuke, jego kolega Naruto i jakiś Gaara. Pojutrze, godzina szesnasta. Żadnych sprzeciwów! - Popatrzyłem na niego ostrzegawczo, ale kiwnął tylko głową.
- Zostajesz z nami na próbie? Może zaśpiewa sobie z nami? - Rzucił nagle Ryu, dotychczas milczący.
- To nie jest taki zły pomysł... Śpiewasz? – Kiwnąłem na niego, a on uśmiechnął się szeroko i podszedł do mikrofonu.

***

Siedziałem z Itachim, pijąc kawę już od dobrej godziny, a Shinjiego nadal nie było. Co chwilę zerkałem ponuro na zegarek, w końcu nie wytrzymałem i wyjąłem komórkę z kieszeni, odchodząc na zaplecze.
- Gdzie ty jesteś?! - Syknąłem, kiedy po sześciu sygnałach odebrał.
- Brat... - Burknął ponuro, a ja pomyślałem, że zaraz mnie szlag jasny trafi. Tu, na miejscu, teraz. Nie myśląc o tym co robię, założyłem kurtkę i rzucając krótko Itachiemu, że na mieście są korki więc po niego wyjadę, wyszedłem.

***

Miałem jego adres, więc teraz stałem pod drzwiami chłopaka, zawzięcie atakując dzwonek. W końcu ktoś mi otworzył, a tym kimś był, na całe szczęście dla drugiego – Shinji.
- Młody, wypad na przesłuchanie. A z twoim bratem osobiście sobie pogadam. Łap kurtkę i leć - Szepnąłem, a on tylko skinął głową, wręcz wybiegając stamtąd.
Nie ma to jak „złota klatka”.
Wyszedł po chwili z łazienki, ubrany, jednak z jego włosów kapała woda – znak, że przed chwilą musiał brać prysznic.
- Ty popaprańcu, daj mu spełniać swoje marzenia! - Wspominałem może, co najbardziej mnie w ludziach drażni? Nie? To teraz wspomnę - ograniczenia wolności przez swoje chore przekonania. Może dlatego aż tak walczyłem o Shinjiego?
- Ja to robię tylko dla jego dobra! - W tym momencie do głowy przyszedł mi iście szatański pomysł. I na dodatek blondyn będzie miał czas żeby dobrze się zaprezentować, a wtedy... braciszek raczej go nie powstrzyma. Kiedy piesek urwie się ze smyczy, to już go nie zatrzymasz.
- Tak, oczywiście, bo ty jesteś wielkim obrońcą brata... - Wyszeptałem mu do ucha, jednocześnie przypierając go do ściany i pocierając kolanem o jego krocze.
- Zostaw mnie... idioto... - Jęknął, a jego oddech przyspieszył. Uśmiechnąłem się z satysfakcją.
Ciało już za niego zdecydowało. Protesty cichły. Pocałowałem go, z nutą brutalności, w pewnym momencie nawet ugryzłem wargę - niewielka stróżka krwi wytoczyła sobie ścieżkę od kącika ust do brody. Językiem przejechałem od miejsca, w którym spadała do ust, patrząc mu prowokacyjnie w oczy. Cały drżał, nie jestem w stanie powiedzieć, czy ze strachu, czy podniecenia...? Nadal go całując przewróciłem na łóżko w taki sposób, że znajdowałem się na górze, a on pode mną - bez szans na ucieczkę. Patrzył na mnie tymi dużymi, niebieskimi ślepiami, w których kryła się mieszanka przerażenia, niecierpliwości i pożądania... Uśmiechnąłem się. Zdziwiony uniósł brwi, ale nic nie powiedział. Powoli podniosłem jego koszulkę, drażniąco muskając opuszkami palców płaski brzuch. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że mam zimne ręce.
Z jego ust wydobył się nieokreślony dźwięk - coś pomiędzy miauknięciem a niecierpliwym kwileniem. Sam zaczął ocierać się o moją rękę, która w tym momencie znajdowała się na jego kroczu.
Zabrałem ją, a mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy usłyszałem zawiedziony jęk.

Spodziewałem się większego oporu.
Na policzkach miał rumieńce. Och, jak ja kocham zarumienionych uke! Przejechałem ręką po linii spodni, szczególną uwagę poświęcając biodrom. To był jeden z elementów, które najbardziej pociągały mnie u kochanków - kości biodrowe. Widząc jego morderczy wzrok wreszcie odpuściłem i wsunąłem dłoń pod bokserki chłopaka, chwytając zdecydowanie za męskość. Wygiął się w łagodny łuk i zacisnął dłonie na kołdrze. Ruchy były drażniące, powolne, a on zaczął poruszać biodrami. Usiadłem na jego udach, uniemożliwiając mu to. Musiał się zdać na mnie.
- Jesteś... okro...pny - wyjęczał i przymknął powieki.
- Wiem. - Jakby na potwierdzenie swoich słów przerwałem, wstając i podchodząc do szuflady. Wyjąłem z niej żel o zapachu truskawek - och, proszę, nie jestem aż takim skurwysynem, żeby uprawiać seks bez przygotowania z 22-letnim prawiczkiem, nie będącym w ŻADNYM stopniu obeznanym z tematem miłości męsko-męskiej.
Postawiłem tubkę obok na szafce, wracając do poprzedniego zajęcia - to jest dręczenia chłopaka. Najwyraźniej zdążył już odrobinę ochłonąć. Zsunąłem z niego spodnie do końca, tak samo pozbywając się swojej koszulki.
- Obróć się na brzuch - mruknąłem, ale popatrzył na mnie tylko nic nie rozumiejącym wzrokiem. Wzniosłem oczy ku niebu. Założę się, że nawet Shinji wiedziałby, o co chodzi!
Nie widząc żadnej reakcji z jego strony sam przewróciłem go, jak kukiełkę. Syknął, bo erekcja zahaczała teraz o materiał.
- Unieś biodra... - wydałem kolejne polecenie, które teraz spełnił bez oporów. Najwyraźniej sam uznał, że nie ma co się sprzeciwiać, bo i tak wezmę sobie to, czego chciałem. Całowałem go delikatnie po kręgosłupie, jedną ręką sięgając w stronę szafki po żel.
Jęknął głucho, kiedy wsunąłem pierwszy palec.
- Boli? - Spytałem cicho, jednocześnie zaczynając powoli nim poruszać. Pokręcił głową. Dołożyłem drugi i trzeci, przy ostatnim syknął z bólu.
Po dłuższej chwili uznałem, że już wystarczy.
- Kakashi... - Wtulił głowę w poduszkę, przez co słabo go słyszałem.
- Hm?
- Powiedz, że mnie lubisz - burknął. Popatrzyłem na niego w szoku. Mogło się wydawać, że ten dzieciak mnie nienawidzi, a tymczasem...
- Lubię cię, Naoki - szepnąłem, przygryzając płatek jego ucha. - A gdzie się podziało ,,zostaw mnie, ty idioto...?”
Nie czekając na odpowiedź wszedłem w niego, powoli. Krzyknął i zacisnął dłonie na prześcieradle. Nie poruszałem się, dając mu czas na przyzwyczajenie.
- Już możesz...
Większej zachęty z pewnością nie potrzebowałem. Poruszałem się najpierw drażniąco, płytko, ale po pewnym czasie i mi było coraz trudniej zachować samokontrolę. Przyspieszyłem i uśmiechnąłem się z satysfakcją, kiedy krzyknął, a po jego ciele przeszły dreszcze.
Tutaj?
Celowo nakierowywałem się właśnie na ten punkt, umyślnie go drażniąc. Długo czekać nie było trzeba - doszedł, zaciskając zęby na poduszce. Chwilę potem dla mnie to też był koniec. Opadłem obok niego na łóżko, przykrywając go kołdrą w opiekuńczym geście.
- Teraz razem pójdziemy do piekła - zachichotałem, przytulając go. Wymruczał coś niezrozumiałego i nakrył głowę poduszką.
- Hej, Naoki!
- Hm?
- Powiedz mi, że mnie lubisz...
- Nienawidzę cię, Kakashi - wymruczał, chowając się całkiem pod kołdrę. Uśmiechnąłem się do siebie.

***

Usiedliśmy na swoich miejscach w ogromnej sali. Wszedł on, Shinji, za nim Sasuke, jakiś typek we wściekle czerwonych włosach i blondyn. Zaczęli grać, publika szaleje.
- Nadal uważam, że to tylko pierdoły - Zamruczał Naoki, udając obrażonego. Tak sobie tylko gada. Ja to po prostu wiem.
Po tamtym dniu Shinji wrócił, cały podekscytowany – przyjęli go. Wiedziałem!

Co do brata, to udało mi się jakoś mu wkuć do, czasem tępego, łba, że marzenia są po to, by je spełniać. Przy okazji dowiedziałem się jeszcze, że mimo takich poglądów jest diabelnie inteligentny, oczytany i całkiem spokojny, chyba że chodzi o jego małego braciszka... Rodzice wyjechali za granicę, rodziny innej nie mieli, więc Naoki nie miał innego wyboru – musiał się nim zaopiekować. „Trochę” mu przez to odbiło.
Nie wiedzieć czemu ten chłopak zaczął powoli wzbudzać we mnie coraz więcej pozytywnych emocji. I tak pokrętną drogą – od seksu do zakochania. Przynajmniej z mojej strony, bo on opierał się temu jak tylko mógł.
Dziwne, w łóżku jego protesty zawsze słabną!
- Hej, dlaczego ten cały Sasuke go przytula?! Co to ma, kur...
- Zamknij pyszczek, słońce. Niezbyt inteligentnie wyglądasz z otwartym – Zachichotałem, kiedy zobaczyłem jego minę – Sasuke dla żartu – albo może i nie żartu? – pocałował Shinjiego w policzek...
- Ale on...! Jego...!
- Co on jego? – Zapytałem niewinnie, kładąc dłoń na kolanie chłopaka.
- Kakashi, cholero jedna, nie przy ludziach – Mruknął, zarzucając kaptur na głowę. Uśmiechnąłem się.
- Hej, Naoki!
- Hm?
- Powiedz mi, że mnie lubisz...
Chwila ciszy, słyszę, jak gwałtownie wciąga powietrze.
- Lubię cię, Kakashi...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl