Anime Yaoi.

Wszystko o yaoi z anime ;)

Ogłoszenie

Rejestrujcie się, udzielajcie, budujcie z nami to forum! Każda pomoc mile widziana.

#1 2011-01-17 22:02:30

 Nojka

Administrator

Skąd: Głogów
Zarejestrowany: 2010-10-12
Posty: 34
Punktów :   
WWW

Zabiję cię, Tsunade!

To było pisane jako bonus, są błędy idiotyczne w interpunkcji, ale to wina Mozilli. (Nie oddzielone spacjami)
No i są pewne... udziwnienia... xD

Parring: KakaIru
Raiting: +18 *Mój pierwszy w życiu hard!*
Beta: Brak.
Ostrzeżenia: Hm... Raczej brak.
Długość: Miniaturka.

Tym razem Tsunade przegięła.
Nie, żebym miał odwagę kiedykolwiek jej o tym powiedzieć. Bądź co bądź nie chciałem połamać sobie w najbliższym czasie kości, jednak wypadało by dotrzymywać słowa... nawet jeżeli jest się hazardzistką z wieloletnim stażem.
"No, Kakashi! Zasłużyłeś na urlop, naprawdę wykazałeś się w ostatniej misji. Odpocznij sobie, poczytaj, poobijaj się. Masz kilka tygodni wolnego."
Najwyraźniej w jej mniemaniu 'kilka tygodni'' oznaczało dwa dni, bo dokładnie po tym okresie czasu wezwała mnie do siebie z nową misją. Starałem się uspokoić oddech i przywrócić sobie dobry humor, zaczytując się w książce przed jej gabinetem. Tylko chwilkę...
Chwilka zamieniła się w pół godziny, więc dokładnie po tym czasie wziąłem głęboki oddech i wszedłem luźno do sali.
- Yo. - rzuciłem, siląc się na łagodny uśmiech. Wyszedł ciut ironicznie, no ale 'lepszy rydz niż nic', jak głosi ludowa mądrość.
-Spóźniłeś się - warknęła wściekle mierząc mnie spojrzeniem. Mimowolnie cofnąłem się o trzy kroki do tyłu. - A zresztą, nieważne. Nowa misja.Bardzo mi przykro że musiałam ci cofnąć ten urlop ale tylko wy możecie ją wykonać.
- Wy? Jacy wy? - rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym znajdowaliśmy się tylko my. No, chyba że liczyć Shizune...
- Zaraz przyjdzie, czekaj cierpliwie. - mruknęła, najwyraźniej poddenerwowana. Baardzo mnie ciekawi co to za misję znowu dla mnie wykombinowała ta...
Nie zdążyłem dokończyć myśli, bo w tym momencie drzwi zaskrzypiały, a do środka wsunął się...
- Iruka? - moje oczy przybrały zapewne rozmiarów jajka. Strusiego. Skinął mi lekko głową po czym zarumienił się - słodko! - i opuścił głowę,przez co kilka kosmyków wyrwało się z gumki i spoczęło na jego policzkach. Rozczulający widok...
-Iruka idzie z tobą na misję, Kakashi. Szczegółów dowiecie się dopiero na miejscu. A teraz wypieprzać mi z gabinetu, i to migiem, o 12 macie być przed bramą. - spojrzałem odruchowo na zegarek. 8.00, czyli wyrobienie się do dwunastej... rzuciłem okiem na Irukę stojącego obok,i stwierdziłem, że tym razem się nie spóźnię.
- Hai, hai, już sobie idziemy, Tsunade. Do miłego. - Mój lekki ton był kompletnym przeciwieństwem mojego stanu emocjonalnego. Ja? Na misję? Sam? Z Iruką? Boże, to niewykonalne, a jeśli misja będzie wymagała skupienia... jestem dosłownie PEWNY że nie powiedzie się. Jakby nie patrzeć, skupienie uwagi przy Delfinku na czymkolwiek niż on sam...było abstrakcją.
- To do południa, Kakashi. - powiedział jeszcze tylko i pomachał mi, znikając między budynkami. Ruszyłem w stronę swojego skromnego M4.

***

Była dokładnie 12.30, więc spóźniłem się tylko pół godziny. W moim przypadku było to... whoa.. rekordem. Stanąłem, rozglądając się w około. Ze zdziwieniem musiałem stwierdzić że Iruki jeszcze nie było... albo że już poszedł. Ta druga możliwość była raczej niemożliwa, więc uznałem,że najprawdopodobniej dzisiaj i on postanowił się spóźnić. Wyciągnąłem najnowszą książkę Jirayi z kieszeni i zacząłem czytać, opierając się o drewnianą konstrukcję.
- Kakaaaashiii! - po niecałej półgodzinie do moich uszu dotarł krzyk wydany przez miodowookiego, którego policzki znów pokryły się czerwienią - tym razem wywołaną przez szybki bieg. Po chwili stał przede mną, dysząc ciężko. - Prze...praszam... za spóźnienie.
-Nic się nie stało. - uśmiechnąłem się pod maską, chociaż od środka zżerała mnie ciekawość - co on mógł robić przez tą godzinę?! Odgoniłem wściekle rzucające się po umyśle obrazy.
- Chodźmy już lepiej - powiedział z nikłym uśmiechem na ustach i ruszył przed siebie, kilka kroków przede mną. Miałem przez to wgląd na jego...hm... tyły... nie żebym miał coś przeciwko temu, wręcz przeciwnie...
- Kakashi?
- Hm? - moje wewnętrzne 'ja' podskoczyło, słysząc, że odezwał się do mnie. Teraz według moich założeń i książek Jirayi powinien rzucić mi się na szyję z wyznaniem miłosnym, chociaż... nie, to było w rozdziale trzecim...
- Jak sobie radzi Naruto? - dokończył pewnym siebie głosem który zabrzmiał tak... ciepło... zawsze tak brzmiał, kiedy mówił o tym Młotku. Moje alter ego wykonało piękne i dostojne 'jeb'.
- Świetnie. Szczerze mówiąc, po ostatnim ataku na wioskę zaczynam się obawiać o swoją pozycję. Jest naprawdę dobrym shinobi. - roześmiałem się, zaciskając piąstki w środku siebie. Ja też byłem cholernie dumny z Małego, ale, no błagam! Czy on musiał zawsze o nim mówić takim głosem...? Takim przeokropnie słodko-ciepłym? Maleńkie igiełki zazdrości wbiły mi się w serce. Chciałbym, żeby wymawiał tak moje imię...
- Tak, wykazał się ostatnio. - odpowiedział, a ja wbiłem paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. Kurrwa... dlaczego muszę tak reagować? - Ale ciebie nie zastąpi. Jesteś jedyny w swoim rodzaju, Kakashi - zaśmiał się z zakłopotaniem a ja podniosłem głowę, nie wierząc w to co słyszę. Delfinkuu... - zawyłem w duszy, jedynie siłą woli powstrzymując się przed tym, żeby się na niego teraz nie rzucić.Chciałem poczuć jego wargi na swoich, tak strasznie mocno tego chciałem!
- To ja ostatnio zginąłem, nie on - po raz kolejny zaśmiałem się, jak to miałem w zwyczaju.
- Nie umieraj już więcej. Przestraszyłeś mnie. - wypowiedział te słowa jakoś cicho, tak smutno... Zaraz... on się o mnie martwił?
- Postaram się - powiedziałem tylko, doganiając go. Dalsze gapienie się na jego dostojne cztery litery mogło się źle zakończyć.

***

Dotarliśmy do jakiejś małej mieściny, i oboje zgodnie stwierdziliśmy, że przyda nam się nocleg. Odhaczyłem jakiś hotelik i poszliśmy się z Iruką w nim ulokować. Zdziwił mnie nieco fakt, że baba cały czas patrzyła to na mnie, to na niego, to na mnie, to na niego...Po chwili chwyciła jeden z kluczy i porozumiewawczo mrugając do mnie raczyła podać mi go. Ludzie bywają dziwni.
W momencie kiedy weszliśmy do pokoju już wszystko zrozumiałem.
Bo,o zgrozo (a może raczej: "O Boże, jakie ja mam cholerne szczęście!")było tu tylko jedno łóżko... a na dodatek nie było dosyć miejsca żeby ulokować się na choćby głupiej podłodze. Zajrzałem do łazienki - YEA! Prysznic, nie wanna! Nie ma możliwości spania gdzie indziej. Po prostu NIE MA.
- To ma być żart? - opalona i z reguły ciemna skóra Iruki nagle pobladła,a na twarzy znów pojawiły się rumieńce. Ciekawe, czy rumieni się tak często tylko przy mnie...? - Idę do recepcji, musieli się pomylić. -wyszeptał i wyszedł, a ja poczułem się niesamowicie głupio. To ja tusię cieszę jak jakiś debil, i nie myslę o tym ze on wcale może nie mieć ochoty na spanie w jednym łóżku z facetem, w dodatku z takim napaleńcem jak ja... solidnie postanowiłem, że dzisiaj muszę się powstrzymać od wszelkiego rodzaju zboczeń i być grzecznym chłopcem, oczywiście, o ile nie wymienią nam pokoju.
- Nie wymienią nam pokoju. - potwierdził moje myśli Iruka, wchodząc. - To był ostatni, a nigdzie indziej nie ma otwartego o tej porze hotelu...
-Jeśli ci to przeszkadza to prześpię się... na krześle. -wykombinowałem, spogladając kątem oka na rozwalone, składane krzesełko.Yhm... dla Iruki wszystko.
- Nie, daj spokój. - rumieńce się pogłębiły, ale w oczach widać było zdecydowanie. - Łóżko jest duże, i o ile tobie to... ten...
- Nie przeszkadza mi. - posłałem mu lekki uśmiech i zabrałem się za książkę. - Poczytam jeszcze chwilę, idź pod prysznic, odpocznij, jutro będziemy musieli się trochę bardziej wysilić. Droga jest dłuższa, ale na pocieszenie ci powiem że jutro będziemy już u celu - posłałem mu pokrzepiający uśmiech spod maski, co on odebrał z lekkim wahaniem, ale wziął ręcznik i poszedł do łazienki. Usłyszałem odgłos puszczonej wody.
- Dobrze jest, jak na razie, teraz tylko tego nie schrzań.
- Kakashi? - usłyszałem głos Iruki dobiegający z łazienki. - Mówiłeś coś?
- Niee, nic, tak tylko sobie nucę! - odkrzyknąłem, uderzając sobie w łeb otwartą dłonią. Źle ze mną, gadam do siebie...
Wyszedł spod prysznica... w samym ręczniku. O Boże. Delfinku, dlaczego ty musisz mnie w taki sposób prowokować?
Kropelki wody spływały z jego włosów przez tors, zatrzymując się na materiale.Ręcznik był zawiązany byle jak i w dodatku trochę opuszczony, lada chwila mógł się rozwiązać...
O kurwa.
Zapłonąłem cudnym rumieńcem a moje policzki miały teraz zapewne kolor dojrzałego pomidora. Chwyciłem ręcznik i z cichym trzaskiem zamknąłem łazienkę od razu puszczając wodę.
Iruka... czy ty nie rozumiesz, że ja...
A teraz na dodatek w moich spodniach zrobiło się niespodziewanie mało miejsca.

***

Kiedy w końcu wyszedłem spod tego cholernego prysznica, uspokojony (z pomocą swojej dłoni), to co zastałem...
Iruka już spał. Włosy miał rozpuszczone, po raz pierwszy go takiego widziałem... Kołdrą zsunęła się lekko z niego, przez co mogłem podziwiać - przynajmniej w połowie - jego ciało. W tym ogromnym łóżku wyglądał jak mały, zagubiony chłopiec, spał na brzegu mebla. Podszedłem i nie mogłem się po prostu powstrzymać... odgarnąłem kosmyk włosów z jego twarzy, a on zamruczał lekko podążając nieświadomie za ciepłem mojej dłoni. Odsunąłem pospiesznie rękę. Wsunąłem się delikatnie pod kołdrę, odsuwając się od niego. Nie chcę mu zrobić krzywdy...
Najwyraźniej jednak on miał inne zdanie co do odległości nas dzielącej. Zamruczał niezadowolony po czym przesunął się bliżej mnie i wtulił we mnie.Delikatnie przełożyłem rękę przez jego talię, drugą chowając we włosach. Przybliżyłem twarz do nich... wanilia. Odurzony jego zapachem prawie zasypiałem.
Oby tylko nie usłyszał...
... Jak mocno bije mi serce.

***

Obudziłem się o 8. Jego obok mnie nie było. Zaniepokojony wstałem, pozaglądałem we wszystkie możliwe kąty (nawet pod wycieraczkę...) i dalej nic.Mieliśmy wyjść o 10 więc niemożliwym jest, żeby poszedł sobie beze mnie.
Ogarnąłem się.
Usiadłem w fotelu...
Nie zdążyłem wyciągnąć książki.
- O, Kakashi. Już wstałeś - Jak ja uwielbiam te jego rumieńce!
- Uhum. Gdzie byłeś...? - zapytałem z pozoru obojętnym tonem ale skręcało mnie od środka z ciekawości.
-Przyniosłem śniadanie. - obdarzył mnie przecudnym uśmiechem, przez co blizna na jego nosie zabawnie się zmarszczyła. Dopiero teraz zauważyłem, że w ręku trzyma tacę na której znajdują się tosty, dżem i dwa kubki z kawą.
Jeszcze bardziej go uwielbiam. Dżem jest truskawkowy.
Zjedliśmy raczej w milczeniu, i od razu postanowiliśmy ruszyć w drogę. Przed czasem, bo była dopiero 9.30, ale obaj zgodnie uznaliśmy że nie ma co się obijać, do roboty, do roboty, dźwignij dupę królu złoty.
Droga płynęła w milczeniu. Powoli zapadał zmierzch, a Iruka nie odezwał się do mnie ANI SŁOWEM. Ani jednego słówka przez kilka godzin... irytowało mnie to.
- Jesteśmy prawie na miejscu. - przełamałem ciszę, obserwując jego reakcję. A reakcja? Prześliczna twarzyczka, ale bez żadnego wyrazu.Czyli naprawdę muszę mu być obojętny...
- Mhm. - potwierdził nawet na mnie nie patrząc. Iruś, za co? Zapytałem sam siebie w myślach. Jego reakcja zwaliła mnie z nóg - dosłownie i w przenośni. Zaliczyłem przecudną glebę i aktualnie leżałem rozłożony na drodze przed nim. Zaraz... on tego nie zauważył?
Podepcz mnie, podepcz i zniszcz. O okrutny świecie...
- Kakashi, co ty tam robisz? Chodź! - krzyknął tylko a ja wstałem mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa. Cholera jasna, a wczoraj to się tulił!
Przyspieszyłem i wyminąłem go. Nikt nie będzie pomiatał Hatake!
Nawet mój Delfinek...

***

- Zabiję Tsunade. - złowrogie błyski w jego oku i chęć mordu bijąca z jego aury wyraźnie świadczyły o tym, że nie żartuje. Byliśmy na miejscu od godziny, i, szczerze mówiąc, mi też się nie widziało to, co dla nas wymyślił zleceniodawca...
-Jakbyś mógł. - stwierdziłem obojętnie. Taka była prawda. Obojętnie jak bardzo by chciał, w życiu nie mógłby nic a nic zrobić tej kobiecie.Była... przerażająca. I do tego porażająco silna.
- Nie obchodzi mnie to, zabiję ją. Zabiję ją albo siebie! - zagroził,wściekle wymachując rękoma. Pomyślałem, że jeszcze chwila a z nosa zacznie mu buchać para...
- Nie mów tak nawet. - znów udawana obojętność. Ja po prostu... nie chcę mu się narzucać.
- Dlaczego? I tak właściwie dlaczego wybrała do tej misji AKURAT NAS?
- Tego nie wie nikt - westchnąłem. - A zabić się nie możesz, bo nie pozwolę ci zostawić mnie samego - po chwili wahania dodałem kilka słów- na tej misji.
- A potem już mogę? - zapytał z przekorą na mnie spoglądając.
Wzruszyłem tylko ramionami, chociaż tak naprawdę to miałem ochotę go w te ramiona porwać.
Sam chciał zagrać w obojętność.
Chciał to ma!
Odwróciłem się do niego plecami i spróbowałem wynegocjować inne warunki tej, hm, umowy...
Ku mojemu i Iruki niezadowoleniu nic nie dało się wykombinować.
Jutro czeka nas BARDZO ciężki dzień.

***

Tak jak się spodziewałem, mieliśmy oddzielne pokoje. Pełen luksus, nawet jaccuzzi było! Tylko że mi się o wiele bardziej podobało w tamtej ciasnej klitce, z Iruką...
A niech kotek Filemon to sobie weźmie, niepotrzebny mi facet do szczęścia.
Znajdę sobie dziewczynę...
Założę rodzinę...
Shit.
Bez Delfinka nic nie ma sensu.
Można powiedzieć, że moja orientacja to "Iruka."

***

Rano wstałem w zaskakująco podłym humorze, jednakże musiałem być przez cały dzień "oh i ah" i to w sensie dosłownym.
Nie wiem, co za przyjeb zlecił tą misję, bo nam go nie przedstawili, i nie wiem jak Tsunade mogła mi ją przydzielić, ale jestem pewien że było to mimo pozornej 'łatwości' jedno z najgorszych zadań.
Spojrzałem na ubranie przewieszone przez oparcie krzesła i westchnąłem.
Boże, za co?
Poszedłem do łazienki się 'wypięknić', ale maski nie ściągnąłem. Nie, nie, i nie. Never.
Moje odbicie w lustrze mówiło samo za siebie. Zamiast opaski shinobi miałem na oku zwykłą, granatową, aksamitną. Włosy sterczały jak zwykle, ale oto nie musiałem się martwić.
Taki już mój urok.
Wyszedłem z pokoju, starając się nie natknąć na Irukę. Kogo jak kogo, ale jego nie chciałbym w tym momencie zobaczyć.
Może i wolę facetów - a konkretnie jednego - ale to mnie poniżało.
Bo i tak byłem nadal w 100% mężczyzną.
Najwyraźniej jednak nikomu to nie przeszkadzało...

***

Wszystko od samego rana się rozkręca, pomyślałem, schodząc po schodach.Aktualnie miałem na sobie czarny, siatkowy podkoszulek który o wiele za  dużo odsłaniał, zwyczajowo - maskę i granatowe, BARDZO obcisłe spodnie.Ubrany byłem dosyć zwyczajnie, ale to pod wieczór miało się zmienić.Teraz miałem zapoznać się z gośćmi.
Organizowali imprezę, do wieczora naszym jedynym zadaniem było się dobrze bawić.
O ludu, kogo tam nie było!
Znani, mniej znani, niektórzy niestety bardzo dobrze znali MNIE a to mogło bardzo zaważyć na mojej reputacji... ehh... jestem ninja, żadnej roboty się nie boję, ale...
Cholera jasna.
Ja nie chcę tego robić.
Najwyraźniej jednak nie miałem tu nic do gadania, bo co chwilę ktoś mnie przywoływał - ot, choćby, żeby podyskutować.
Właśnie rozmawiałem z jakimś przesympatycznym, aczkolwiek odrzucającym grubaskiem, kiedy ktoś pociągnął mnie za ramię do tyłu.
- ITACHI! - krzyknąłem, wniebowzięty rzucając mu się na szyję. Jego stosunki z wioską były już w normie, a ja zanim jeszcze zamordował cały klan go uwielbiałem. I on mnie też.
I z tego bezgranicznego uwielbienia poszliśmy do łóżka.
Cóż, życie. Teraz jednak patrzyłem na niego tylko jak na dawno niewidzianego znajomego, nie jak na... kochanka.
- Stęskniłem się, Kakashi. Co ty tu robisz? - zapytał swoim seksownym, niskim głosem... Nawet jeżeli beznadziejnie (i jednostronnie) uwielbiałem Irukę, to w podobnym stopniu lubiłem głos bruneta. To była jedna z rzeczy która najbardziej mnie w nim pociągała.
- Słyszałeś może o głównej atrakcji wieczoru? - Zapytałem, nie wypuszczając go z objęć. Oj, dajcie mi się chwilę poprzytulać, brakuje mi ostatnio czułości!
- Nie gadaj, że ty... naprawdę? - popatrzył na mnie z rozbawieniem. Nie dziwiłem mu się. Sam bym się śmiał z siebie.
- Iruka i kilku shinobi z innych wiosek też. Zamorduję Tsunade.
- Mogę ci w tym pomóc - wymruczał, a ja wiedziałem, że mówi całkiem serio.
- Nie trzeba. - Posłałem mu uśmiech spod maski. Przejechał palcami po moich wargach, ukrytych pod nią.
- Gdybyś jej nie miał to bym się nie powstrzymał i pocałował cię tu, przy wszystkich - zamruczał znowu wprost do mojego ucha. O tak, doskonale wiedział, jak uwielbiam jego głos...
- Kakashi! - tę słodką chwilę zapomnienia przerwał nam "Pan Kierownik"czyli gość odpowiedzialny za ostatni punkt wieczoru. Zostały do niego niecałe 3 godziny, ale przygotowania na pewno potrwają długo...
- Już idę, już idę - wyswobodziłem się z jego objęć, muskając niby przypadkiem jego policzek. - To do zobaczenia, Łasiczko. (jakby ktoś nie wiedział - Itachi znaczy łasica)
Uśmiechnął się tylko do mnie i odszedł porozmawiać z jakimś gościem przy barze.
A ja poszedłem na spotkanie z tymi wszystkimi potworami...

***

- Nie wyjdę tak.
- Owszem, wyjdziesz.
- Nie wyjdę.
- Wyjdziesz. I zdejmiesz tę maskę.
- Wtedy cię zabiję.
- No to z maską, ale wyjdziesz.
Kłóciłem się tak już od dobrej pół godziny, kompletnie olewając fakt, że teraz powinienem już krążyć z gracją wśród gości, kompromitując się... Nie uśmiechało mi się to. Kompletnie mi się nie uśmiechało, szczególnie, że był tam Itachi... no i jeszcze Iruka...
- WYJDZIESZ I BEZ DYSKUSJI! - oznajmił, po czym skinął ręką a obok mnie pojawiło się nagle dwóch OGROMNYCH facetów.
- Dobra, panowie, sam pójdę - westchnąłem, poprawiając co miałem do poprawienia i wyszedłem na salę...
Pierwsze co zauważyłem to uniesione brwi Itachiego. Szukałem wzrokiem Iruki, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć, a poza tym... uznałem że dam sobie spokój. Nie chce? Ok. Ja nie będę się narzucał.
Delfinku, kochanie, dlaczego mnie nie kochasz? - zawyłem w środku samego siebie i ruszyłem odważnie na środek sali, odprowadzany przez gwizdy i śmiechy.
Jeszcze nigdy nie czułem się tak upokorzony.
- Kakashi? - uniósł brwi jeszcze bardziej, przyciągając mnie do siebie. -To NAPRAWDĘ TY? - niedowierzanie i rozbawienie w jego głosie tylko mnie dobiło.
- Tak, to ja, i błagam cię, oszczędź mi komentarzy... - jęknąłem, czując, jak majstruje przy moich plecach.
- Wiesz, naprawdę całkiem ci ładnie w tej... sukience...
Tak, niestety, to była prawda. Bolesna prawda.
Miałem na sobie sukienkę.
I to nie byle jaką sukienkę - było to coś w stylu bardziej niegrzecznego stroju pokojówki. Czarna, z gorsetem, bez jakichkolwiek rękawów,rozkloszowana na dole, z koronką i fantazyjnymi haftami. Miała wszytą gumkę w pasie, co podkreślało moje ledwo widoczne wcięcie w talii.Oprócz tego miałem jeszcze na sobie czarne, koronkowe rajstopy.
Oczywiście twarzy zostawić w spokoju też nie mogli - jedno widoczne oko (drugie  miałem przewiązane aksamitną opaską, tym razem w kolorze czerwieni)było podkreślone drapieżnym smolistym makijażem, a włosy... moje cudne włosy...
Zostawili w spokoju.
Tak mi się trafiło. Mogło być gorzej. Obok krążyło kilku innych gości z rozmaitych wiosek, poprzebieranych jeszcze bardziej obciachowo - jeden był w stroju pielęgniarki, drugi króliczka playboya, trzeci kelnerki.Jak diabli mnie ciekawiło co trafiło się Iruce.
Ale gdyby tylko to kazali nam zrobić... w planach czekało jeszcze coś gorszego.
O wiele gorszego.
ZAMORDUJĘ TSUNADE!
No i co z tego że czasem umawiam się z facetami?! KURWA MAĆ NO!
- Ee... Kakashi? - uupss.
- Ja to powiedziałem na głos? - spytałem jak najbardziej niewinnie.Klientów jeszcze to pobudziło. Zaczęli nawoływać mnie ze wszystkich stron. Czy tu byli zapraszani tylko ci, którzy wolą chłopców? CHŁOPCÓW W SUKIENKACH?
Pokręciłem się jeszcze trochę, mając przy sobie Itasia, który okazywał się niebywale pomocny, ze względu na to że towarzystwo się go po prostu najzwyczajniej w świecie bało.
Ale teraz nadeszło to czego ja się bałem...
Licytacja.

***

-Witam państwa serdecznie! Licytujemy, licytujemy, na początek najmłodszy z tu obecnych, nasza prześliczna kelnereczka - Wyłowił spośród nas chłopaka drobnej budowy, o błękitnych oczach i jasnobrązowych włosach. Miał może jakieś 17 lat. Facet dalej zachwalał towar', faceci licytowali, i chociaż było to tylko 'na żarty' to i tak mnie odrzucało. Ten, który wygra, mógł rozkazywać swojej nagrodzie, a ta bez szemrania musiała wypełniać jego polecenia. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, dlaczego większość z takim zapałem licytuje...
Spojrzałem kątem oka na Irukę. Był ubrany dosyć zwyczajnie. To znaczy, o ile zwyczajnie może wyglądać facet w takim ubraniu. Ale w jakiś dziwny, pokręcony sposób pasowało to do niego.
Miał na sobie sukienkę podobną do mojej, ale 'grzeczniejszą'. Sięgała gdzieś do kolan (moja tak samo), i była jasnobrązowa, co ładnie komponowało z jego oczyma. Miała gorset, w pasie przewiązaną wstążkę.
Tak, to nadal był Iruka, któremu obiecałem się nie narzucać, a ja nadal wolałem go w wersji 'man'.
Ale Delfinek jak to Delfinek. We wszystkim wygląda pięknie.
Tymczasem w okół nas robiło się pusto i teraz na niedużej scenie staliśmy tylko my... mężczyźni na dole władczo obejmowali swoje zdobycze. Niektórym się bardziej poszczęściło (na przykład temu Małemu trafił się zabójczo przystojny blondyn, niedużo starszy od niego) a innym nie (Pielęgniarkę zagarnął sobie grubasek). Cholernie się bałem, gdzie ja trafię.
- A o to 27-letni, zabójczo przystojny i tajemniczy, równie silny co pociągający - lepiej się bać! - Kopiujący Ninja!
No, pięknie. Jeszcze użył mojego pseudonimu. BO NA PEWNO NIKT MNIE TERAZ NIE ROZPOZNA.
- Licytujemy, licytujemy!
Rozpoczęła się walka. Szczerze mówiąc, wiedziałem, że jestem przystojny, ale żeby aż tak...
- Po raz pierwszy, po raz drugi, po raz...
Ostatni raz przebito ofertę.
- Po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci! Sprzedany dla tego pana w czerwono-czarnym! - wrzasnął do mikrofonu, czym skutecznie podrażnił moje uszy. Ktoś wszedł na scenę odebrać nagrodę - czyli mnie - a ja zobaczyłem...
Itachiego.
Jeżeli mam być szczery to lepiej mi się nie mogło trafić.
- Idziemy? - zamruczał, czym wywołał mój własny zadowolony pomruk. Ale chciałem jeszcze coś zobaczyć.
- Chcę jeszcze chwilę zostać i zobaczyć kto trafi się Iruce. - powiedziałem, ocierając się o niego lekko.
- To mnie nie prowokuj, bo się nie powstrzymam. Idę po coś do picia - roześmiał się i poszedł w stronę stołów.
Obserwowałem,jak przebijają oferty... trwało to naprawdę długo. W końcu rozległo się upragnione "Po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci, SPRZEDANE!" i mogłem się przyjrzeć zwycięzcy.
Teraz to mogę być podirytowany...
Bo to był Sasori, były chłopak Umino.

***

Byłem wkurwiony! Dosłownie i w przenośni wkurwiony!
No bo do jasnej cholery, to wiadome, co oni będą robić! Kurwa mać, łapy precz od mojego Delfinka!
Pomijając fakt, że właśnie w tej chwili ja miałem zamiar pójść poszukać Itachiego w wiadomych celach.
Ale to nie to samo! Bo Iruka tak naprawdę nic do mnie nie czuje a ja... do niego...
Przygryzłem nerwowo wargę. Pieprzyć to. Nie mam ochoty na użeranie się z tym.
Poszedłem szukać Łasicy.

***

No, dobra.
Całą noc rozmawialiśmy.
Ja oczywiście nie zastosowałem się do swojej własnej rady - "Olej to" -tylko cały czas zastanawiałem się, co w tej chwili Iruka... z tym rudym...
Itachi najwyraźniej to zauważył, bo wypuścił mnie.
Wróciłem do swojego pokoju.

***

Tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, rzuciłem się na normalne ciuchy, po czym naładowany wściekłością do granic możliwości popędziłem pod drzwi pokoju Iruki.
Nie mogłem tego tak zostawić! Cholera, no po prostu nie mogłem... ja nie... nie chcę żeby ktokolwiek inny... jego...
Wpadłem do jego małego apartamentu, wyważając drzwi z kopniaka. Natychmiast się za mną zamknęły. Ta, nie ma to jak mocne wejście.
-ŁAPY PRECZ OD IRUKI! - wrzasnąłem tylko nawet nie myśląc o tym, czy on mu naprawdę coś robi. Dopiero wtedy odważyłem się otworzyć oczy.
A oni grali w szachy.
Dobra. Głupiej nie czułem się nawet w tej idiotycznej sukience.
- Kakashi? - spojrzał na mnie z wyrazem bezbrzeżnego zdumienia a ja zacząłem drobić w miejscu.
- Ee... ten... no... no bo... - jak na złość nic sensownego nie przyszło mi do głowy.
-To ja już pójdę. - nieoczekiwanie odezwał się rudy, wstając. Też chciałem wyjść, ale zostałem popchnięty przez tego Skorpiona na łóżko z nakazem "SIEDŹ".
Więc siedziałem.
I zapadła taka niezręczna cisza...
A ja teraz powinienem spytać czy mogę tu zamieszkać. Chyba tak to leciało.
-Kakashi? Co to było to przed chwilą? - zapytał, a moje policzki nagle zapłonęły. No bo do jasnej cholery, co miałem mu powiedzieć?
-Ee... ten... noo... - całkiem ciekawie brzmi. "Etenno" powinien znaleźć sobie stałe miejsce w moim słowniku. Szczerze mówiąc to już się na dobre rozpanoszyło.
-Mów. Szczerze. Proszę. - popatrzył na mnie błagalnie a ja zobaczyłem w tych oczach... a zresztą, nieważne co zobaczyłem! Ważne, że dodało mi to odwagi.
-Bo... no bo ja byłem zazdrosny o tego rudego - wypaliłem. - Wcześniej  musiałem patrzeć jak cię obłapia, potem z nim zerwałeś no i ja się cieszyłem chociaż wiem że to głupie ale nie mogłem znieść myśli że wy teraz... może... - mówiłem na praktycznie jednym oddechu. Brakło mi tchu, a ja powiedziałem sobie w myślach nareszcie coś mądrego: "Zamknij się."
-Nie wiem jak ty w ogóle możesz być shinobi. Bo jesteś ślepy. -westchnął i jak gdyby nigdy nic zdjął mi maskę i mnie pocałował.
Wplótł palce w moją włosy, drugą łapiąc mnie za kark i przyciągając do siebie.Pocałunek był nieśmiały, ale zdecydowany, mocny. Z chwili na chwilę przemieniał się w coraz bardziej zmysłowy... oderwałem się od niego.
-Zaraz, Iruka... ty... co ty tak właściwie robisz? - Przyglądałem mu się ze zdumieniem i pożądaniem. Jeszcze chwila a nie powstrzymałbym się.
- Całuję cię. - odpowiedział, a w jego oczach błysnęły przekorne iskierki.
- To już wiem, ale... Jak to ślepy? O co chodzi? - naprawdę nic nie rozumiałem. Nic a nic. Bo przecież to niemożliwe, żeby on... mnie...
- Oj, Kakashi, Kakashi... - westchnął i nachylił się, znów składając pocałunek na moich wargach. Ten był delikatny, tylko chwilowy. Odsunął się, żeby po chwili wyszeptać mi do ucha te słowa...
- Iruka... - udało mi się tylko wypowiedzieć jego imię, bo zostałem przyciągnięty do gwałtownego pocałunku. Jego chłodne dłonie znalazły się pod moją koszulką, gładziły plecy, a po chwili się jej pozbyły. Na chwilę się od siebie oderwaliśmy, tylko na ten moment... Jego usta...Uzależniłem się od nich.
Jego dłoń odchyliła materiał moich spodni i wślizgnęła się pod nie. Tylko lekko dotknął mojej męskości, a ja już w tym momencie gwałtownie wciągnąłem powietrze.
Boże, delfinku...
Skupiłem się wszystkimi zmysłami na przyjemności dawanej mi przez niego, na coraz śmielszych pieszczotach. Oddech już teraz stał się urywany, nie mogłem... myśleć... w tej chwili liczył się tylko on.
W tej chwili?
Śmieszne.
Zawsze liczył się tylko on.
Odepchnąłem jego rękę i położyłem go delikatnie na łóżku. Jego ubrania leżały już dawno porozrzucane gdzieś na podłodze, a ja miałem na sobie jeszcze spodnie. Zdjąłem je pospiesznie. Zacząłem całować powoli jego szyję...zamruczał, oddając się mi.
Niżej... tors. Pozostawiłem po sobie czerwone punkciki. Iruka... jest mój... i nikt nie ma prawa go tknąć. Tylko ja.
Niżej... opalony, płaski brzuch. Zacząłem składać na nim delikatne pocałunki, pełne jakiejś niewytłumaczalnej czułości...
Niżej,jeszcze niżej... Każdy skrawek jego ciała... nie chciałem się z nim bawić. Chciałem, żeby było mu po prostu dobrze, żeby on pragnął mnie,jak ja pragnąłem jego.
Wsłuchałem się w jęk przyjemności, kiedy w końcu złożyłem pocałunek na najwrażliwszym miejscu jego ciała, żeby po chwili całkowicie oddać się smakowi jego skóry...
Poczułem jego dłonie na włosach. Nie popędzał mnie, wplótł palce między kosmyki.Cały czas patrzyłem w jego oczy, miodowe, cudowne, teraz zamglone pożądaniem.
-Kaka...shi... - wyszeptał i odsunął mnie od siebie. Pozbawiony choć na chwilę smaku jego ciała przeniosłem się na szyję, delikatnie ją całując i podgryzając. Wydał z siebie cichy jęk.
- Ty... na pewno... - udało mi się tylko wydusić. Patrzyłem na jego zarumienioną twarz, patrzyłem na wpół przymknięte oczy i wsłuchiwałem się w jego oddech... Przyciągnął mnie do siebie i pocałował, mocno, brutalnie wręcz. Udało mu się wydusić z siebie ciche 'tak'. Odsunąłem się lekko od niego i zatopiłem się w tych tęczówkach.
-Kocham cię, Iruka - wyszeptałem i wsłuchałem się w cichy krzyk który wydobył się z tych słodkich ust kiedy zacząłem go powoli przygotowywać. Jeden, dwa, trzy... zauważyłem łzy w kącikach oczu, które od razu scałowałem.
- Kakashi... - wyszeptał. Pocałowałem go lekko, nieśpiesznie.
- Kocham cię. - powtórzyłem, wchodząc w niego. Głuchy krzyk rozległ się po pokoju, od razu stłumiony mocnym pocałunkiem z mojej strony.
Tęsknota za nim przez te wszystkie lata była nie do zniesienia a teraz był mój, tylko i wyłącznie mój...
Byle tylko nie sprawić mu bólu... coraz szybciej, wsłuchując się w jego jęki, czując zapach skóry, opuszkami wyczuwając każde drganie jego ciała...
Cichy krzyk, wydarty jednocześnie z obu gardeł.
Opadłem na niego i wsłuchałem się w bicie jego serca. Położyłem rękę w tym miejscu.
- Iruka, kocham cię... zawsze... cię kochałem... - wyszeptałem i przymknąłem oczy. Położył rękę na moich włosach i głaskał mnie uspokajająco.
- Ja też, Kakashi... ja też... - wyszeptał, a ja, odurzony jego zapachem, zasnąłem.

***

Droga powrotna zajęła nam dwa razy więcej czasu ze względu na to że teraz praktycznie nie wypuszczałem z objęć (i łóżka) mojego Delfinka.
Po powrocie do wioski postanowiliśmy nie wcielać w życie planu krwawego morderstwa Tsunade. No bo w końcu teraz byliśmy razem... i to głównie dzięki tej misji.
Początkowo Iruka nie chciał mi uwierzyć, że między mną a Itachim nic nie zaszło, ale w końcu udało mi się go przekonać bo...
Sasori i Itachi zeszli się ze sobą.
Mały z licytacji i sexi blondasek również.
Sukienki powiesiliśmy w szafie jako pamiątki, ale nie mamy zamiaru już nigdy więcej ich na siebie wkładać.
No... chyba że Iruka...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plnaprawa siłowników hydraulicznych noclegi Mielno biuro rachunkowe